Autor Wątek: Tańec ze śmiercią  (Przeczytany 1277 razy)

Offline Luckie

  • Francuz
  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 32
  • Pisarz
    • Zobacz profil
Tańec ze śmiercią
« dnia: Wrzesień 08, 2013, 15:58:00 »
To opowiadanie to jedno z pierwszych naszych napisanych wspólnie. Życzymy milego czytania :)

Paula czaila sie wkrzakach, miala nadzieje ze tej nocy zdarzy sie cud i upoluje wreszcie pierwszego potwora o ludzkej twarzy.
                Siedzila tak na trawie i patrzyla przed siebie. Zakrztusila sie gdy zobaczyla greckego boga ktory jakby znikad pojawil sie na plazy. Byl ubrany na czarno, tylko jego blada jak mleko cera dwala szanse na dostrzezenie go w ciemnosc. Chlopak spacerowal w ta i z powrotem , byl tak zajety mysleniem ze nawet nie zauwazyl Pauli, nie wiedzial jak bardzo zagrozone jest jego zycie. Byl zly. Mial ochote krzyczec ale nie mial odwagi tego zrobic bo bal sie ze ktos go uslyszy. Byl martwy od 300 lat, przywykna do tego ze musi konsac ludzi ale nie zamierzal wypijac z nich wszystkiego. Nie chcial ich zabijac wkoncu kiedys sam byl czlowiekem. Ale czlonkowie jego klanu go nie rozumieli. 'Kurwa, nawet nie probowali zrozumiec' - pomyslal. Paula chciala podejsc blizej, ale narobila tylko halasu, Luc ją uslyszal, mial w koncu sluch nietoperza, ale jednak nie dal po sobie tego poznac. Nie zwrocil nawet uwagi na Pauline. A ona nieswiadoma podchodzila blizej-kto tu jest?-zapytal niespokojny martwil sie ze to ktos z jego klanu, ale oni raczej poruszali sie bezszelestnie.
-Pokaz sie - krzykna - kim kolwiek jestes! - zmarszczyl swoje czarne brwi. Dostrzegl skradajaca sie dziewczyne, miala kolek. 'Sietnie niech ta pogromczyni mnie zabije' blagal w myslach. A ona stanela tuz za nim nieswiadoma ze on wie o jej obecnosc. Wiedzial ze jest swierza, ze poluje pierwszy raz. Odkrecil sie
- celujac w plecy mnie nie zabijesz - oswiatczyl - musisz celowac w serce, w tedy zostanie ze mnie szkelet ktory po paru minutach obroci sie w proch. Spojrzala na niego zdziwiona
-dlaczego udawales ze mnie nie slyszysz?-zaczela i spojrzala w jego lekko przekrwione lecz cudowne i ciemne oczy-i dlaczego mowisz mi co mam robic zamiast uciekac?
- Po co mam uciekac - jego twarz przeszywal smutek. Paula byla zaskoczona on nie wygladal na bezwglednego potwora. Nie wiedziala co ma robic, przytulic go czy zabic, mial byc jej pierwszym, a moze najpierw powinna zdobyc jego zaufanie?
-Czemu jestes smutny, przeciez mozesz tak wiele. Nie to co ludzie...-spojrzala na ziemie i zaczela delikatnie kopac kamyk
-my nie mozemy nic.. nawet nie wiesz ile bym dal zeby cofnac czas do tego gdy nic nie moglem - mrukna patrzac jak kopnienty przez nia kamyk toczy sie pod jego nogi - my mozemy wiele ale nie ma nic za nic musimy zabijac zeby zyc - nie wiedzial czemu mowienie jej o tym przychodzilo mu z taka latwoscia - a ja nie chce zabijac.
-ja mialam cie zabic-patrzyla na niego, nie spuszczala wzroku z jego oczu-mialam taki zamiar, ale nie umiem -mowila z latwoscia, juz sie niebala. Ostatnie zdanie ja uspokoilo. Luc byl od niej duzo wiekszy i silniejszy mogl ja zabic jednym ruchem ale on nie chcial zabijac. Spojrzal w jej oczy byly piekne, koloru błękitnego. Jej twarz byla rownie piekna. Kasztanowe wlosy i delikatne rysy. Jej cialo mialo figlarny ksztalt, piekny kobiecy sexowny. Byla cudowna. Czul zapach jej soczystej krwi, byl bardzo glodny, ale nie chcial jej gryźć. Polozyl reke na jej biodrze i spojrzal glebiej w jej oczy
-jestes piekna-powiedzial nagle, sam nie wiedzial czemu. Nie chcial mowic tego na glos, mowil to tylko w myslach. Troche zaniepokojony czekal na reakcje dziewczyny Paula usmiechnela sie, ten komplement byl przyjemny. Zaskoczyl ja. On rowniez byl nieziesko przystojny. Pokrecila glowa to mogly byc jakies wampirze sztoczki, ona tu topi sie w pod wplywem jego spojrzenia slow i dotyku a on moze jej nagle ja zatkowac
- dziekuje to mile - powiedziala chlodno
. -czuje twoj niepokoj, nie skrzywdze Cie. Nie masz powodow do strachu-Luc czul tą niepewnosc, widzial ze Paula walczy sama ze soba. Wiedziala ze wampir nie chce jej skrzywdzic, ale jednak bala sie ze sie myli i chce tak jak ona zdobyc zaufanie. poczul obecnosc osoby trzeciej smiertenika ale do konca.. kolejny lowca? Spojrzal na dziewczyne pytajaco
- nie jestes sama - szepna z bolem i znikna tak samo nagle jak sie pojawil. Chlopak byl zawiedziony, myslal ze moze jej sie wygadac, porozmawiac z nia , a ona nie byla sama. Dziewczyna za to byla wsciekla na osobe ktora zaklocila jej spotkanie z pierwszym wampirem. Spodobal jej sie, nie chcial jej skrzywdzic, ani ona go. W kilka sekund stracila cale jego zaufanie. Pojawil sie w domu swojego klanu byl wsciekly i zawiedziony. Zaufal jej! Powiedzial ze woli umrzec niz grysc teraz bedzie celem wszystkich lowcow. Wszedl do salonu byli tam wszyscy, jakies zebranie o ktorym nie wiedzial?
-A co sie tu dzieje-spytal przechodzac przez prog, wszyscy zamilkli jednoczesnie, rozmawiali o nim? Moze chcieli wyrzucic go z klanu? Przeciez nie byl taki jak oni. Nie chcial zabijac. Nic siedzimy rozmawiamy - powiedzial jego niby przyjaciel - A ty gdzie sie szlajales zabiles kogos wrescie - pytal a Luc nie wiedzial co powiedziec. Patrzyl na niego - nie i nie zabije - powiedzial wkoncu - musimy troche przystopowac z conocnym gryzieniem spotkalem lowce. Wiesz co Luck - powiedzial jeden z wampirow specjalnie zle wypowiadajac jego imie - wszyscy jednoglosnie stwierdzilismy ze nie pasujesz do naszego klamu. Spakuj sie i wynosi. I co ja mam teraz zrobic?-oparl sie o sciane i nie wiedzial czemu ale lza zakrecila mu sie w oku.-nie mozecie mnie od tak wyrzucic, tylko przez to ze nie jestem taki jak wy! byli nie wzruszeni teleportowal sie na gore i z pakowal. Pierwsze miejsce ktore wpadlo mu do glowy w ktorym mogl by zamieszkac byl jego dworek w ktorym mieszkal przed smiercia. Spojrzal na walske, jak sie zamieni w nietoperza to jej nie uniesie zostala mu teleportacja. Nie minela sekunda gdy znalazl sie na miejscu. Przygnebil go wyglad posiadlosc. Trawnik zarusl, w posarzalej fenntanie osiadly glony. Sam budynek stracil swoj dawny blask. Odpadal z niego tynk. Dach wydawal sie caly szyby w oknach tez. Wszedl po zbutwialych deskach na ganek i otorzyl zniszczone od deszczu i zimna drzwi.

 Przechodzil drozka przez ogrod i rwal trawe ktora byla juz prawie rowna z nim. Szedl i przypominal sobie czasy jeszcze za zycia, wyobrazal sobie dzieci ktorych nigdy nie mial. Przysiadl na kamieniu i schowal twarz w dlonie. Kilka lez splynelo mu po policzku, ' ta kurwa zniszczyla mi cale zycie' Odgobil wizje swojej niedoszlej zony. Zlecila jego zabicie, kazala go zamordowac zeby byc ze swoim hrabia. Ta mysli przywolala niechciane wslomnienia: To byl upalny dzien, wyciagnela go nad rzeke. Smiala sie i firtowala z nim jakby nigdy nic Odeszla na chwile powiedziala ze musi zadzwonic, a z krzakow wyskoczylo trzech facetow, wygladali na bardzo silnych. Dwoch z nich zlapalo go a trzeci bil go drewnianym kijem. Gdy Luc nie mogl juz stac o wlasnych silach zaczeli go kopac. Kilka ciosow otrzymal w glowe, to sprawilo ze dostal wstrzasu mozgu. Lezal na ziemi jeszcze oddychal ale sie nie ruszal, podniesli go i wrzucili do rzeki Obudzil sie na drugi dzien stal nad nim mezczyzna, nekromanta - gdzie ja jestem? - zapytal Luc glowa mu pekala - kim ty jestes? Mezczyzna przygladal mu sie rozcia swoje rami i przystawil mu do ust - pij chlopcze. Dlaczego mam pic twoja krew?-spytal zaskoczony, nie wiedzial nawet ze juz nie zyje-kim ty jestes?-powtorzyl pytanie. I spojrzal na swoje dlonie byly bardzo jasne i chlodne, cale cialo takie bylo jesli chcesz przezyc musisz pic krew - powiedzial nieznajomy - nazywam sie Eryk i jestem nekromanta, zwrocilem ci zycie wiedzialem ze brutanie ci je odebrano - mowil. Ale Luc patrzyl na niego zaskoczony, zapach krwi uderzyl mu do nozdrzy. Poczul potworny bol dziasel dotkna w tym miejscu poczul ostre wilcze kly. Ci to ma byc?-wstal oburzony-dlaczego ja mam kly jak wampir? Przeciez one nie istnieja-a jednak istnialy, istnialo tez wiele innych stworzen, ktore zyly po smierci. Wampiry, lisze, zombie, sukuby - wymienial - i wiele innych istot to my nekromaci decydujemy kto kim sie stanie po smierci czy moze poprostu zginije w ziemi - mowil spokojnie - ty zmienisz swiat nieumarlych Luc, a teraz pij chlopcze. Luc, zaczal pic i zastanawial co znaczyly slowa ktore wypowiedzial Eryk, jak to mial zmienic swiat, byl tylko jednym mezczyzna, jedna osoba nie moze zmienic zbyt wiele. Wlasciwie teraz byl wampirem, wszystko mialo sie zmienic. Oderwal sie od rany mezczyzny gdy poczul ze glod mina mezczyzna usmiechna sie do niego - juz masz kontrole nad glodem choc jestes wampirem pol godziny - oznajmil i wstal pokarze ci jak zyc.        Luc wyrwal sie z rak wspomnieni i spojrzal na posiadlosc to doskonale miejsce na storzenie klanu dla roznych rodziajow nieumarlych. Bedzie mogl wprowadzic wlasne zasady nie bedzie musial bac sie ze znow zostanie odtracony spowodu nie checi do zabijania. Wstal i podarzyl do domu mial plan i chcial go ziscic. 
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 08, 2013, 16:50:15 wysłana przez AniolekLuckiego »

Offline AniolekLuckiego

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 32
    • Zobacz profil
Odp: Tańec ze śmiercią
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 08, 2013, 16:35:03 »
Jednak zanim zabral sie za realizowanie go, postanowil ze wezmie aie jednak za odnowe dworku, 'powinienem tu obkosic ta trawe, gdzies powinna byc kosiarka'-pomyslal. Zastanawialo go dlaczego przez 300 lat nikt nie zmieszkal w domu. W ogrodzie zadomowily sie zajace i sarny z pobliskiego lasu, znalazly slabsza czesc ogrodzenia ktora po dosyc krotkim czasie zmienila sie w przejscie dla zwierzat. Czuly sie bezpiecznie. Rozejzal sie-bedzie trzeba je gdzies przeniesc, to ich dom-mowil sam do siebie. Wzial sie zaraz do pracy wyciagna ze starej komurki kosiarke, przyokazji znalaz kilka desek, gwozdzie mlotek m i stog siana. Zbil pasieke dla saren a dla zajecy domek w ktorym beda mialy salate i marchewki. Postawil je tak gdzie trawa najbardziej byla wygnieciona. Wykosil trawnik, wyczyscil fontanne i wypieli klomby. Postanowil jeszcze odmalowac dom ale zblizal sie dzien i musial sie ukryc. 'Powinienem wymyslic cos zebym mogl pracowac w dzien'-pomyslal i schowal sie w domu, zaslonil szczelnie wszystkie okna. Byl zmeczony, chcial sie polozyc, ale jego stare lozko bylo cale zakurzone. Zmienil sie w nietoperza i poszybowal wysoko, zaczepil sie za belke podtrzymujaca sufit Paula wrocila do domu cala droge kucila sie z bratem. Nie rozumial czemu nie zabila wampira.  - Bo on nie jest zly - powturzyla poraz setny. Kazdy wampir jest zly, nawet ten-mowil wsciekly, kazdy w ich rodzinie potrafil zabic wampira, a ona nie-chcial poprostu uspic twoja czujnosc zeby moc wyssac z ciebie cala krew. Myslisz ze dlaczego tak zniknal?-przekonywal siostre. Moze Krystian mal racje moze ten przystoiny krwio pijca tez byl morderczym potworem ale on chcial na poczatku zeby go zabila, powiedzial jej ze jest piekna - ten nie. Byl szczery i mi zaufal tak jak chcialam ty go sploszyles. Tak zwalaj wine na mnie , zeby rodzice nie byli na ciebie zli. Po za tym skad mozesz wiedziec. To twoj pierwszy wampir-mowil udajac lepszego i bardziej doswiadczinego lowce. o co wy znow sie klocicie - zapytala matka dziewczyny wychodzac z lazienki miala rece we krwi znow zabila wampira. No bo te dziecko mialo okazje do zabicia wampira-zaczal mowic brat Pauli-a oczywiscie tego nie wyjorzystala , no i zwala teraz wine na mnie! Mowi ze go sploszylem ten wampir blagal mnie o to zebym go zabila - krzyczala - w jego oczach malowal sie smutek! Wy ich traktujecie jak zwierzyne bez uczuc! - patrzyla wsciekla na matke i brata. Bo oni nie maja uczuc!-matka podniosla na nia glos, moze nie chcacy, a moze specjalnie-dlaczego ty nie mozesz byc taka jak my? Wszyscy zabijemy ty bestie , a ty sie litujesz. W kogo ty poszlas dziecko? Moze poszlam w ojca ktory uciekl od ciebie a teraz jest mezem liszy i sa szczesliwi maja dzieci! - krzyczala z lzami w oczach - nie zamierzam zabijac jak wy! - wybiegla z domu i ruszyla w miejsce w ktore chodzila z ojcem, byl to stary zapomniany dom, stal majestatycznie na skraju lasu. Gdy dochodzila juz do tego miejsca, zauwazyla ze okna sa zasloniete, trawnik skoszony, i zrobiona zostala pasieka i.miejsce dla zajecy. 'co tu sie dzieje? Ktos w koncu zajal sie tym domem?-mowila do siebie w myslach. Pociagnela za klamke drzwi skrzypnely a ona weszla do srodka-jest tu ktos? Luc ulyszal czyjes kroki nastawil swoje nietopierze uszy i nasuchiwal - hallo? - uslyszal a jego wampirze serce stanelo to ta pogromczyni! Puscil belke i poszybowal w dol. Przyjal swoja prawdziwa postac i wyszedl z sypialni stana przy balustradzie na kladce schodowej i spojrzal w dol. Tak to byla ona! Piekna jak aniol - tak jestem - odpowiedzial na jej pytanie. To ty?-spojrzala w strone z ktorej wydobywal sie glos-ty jestes tym wampirem ktorego poznalam dzis?-mowila i podchodzila blizej. Tak ja nim jestem - ruszyl do schodow, patrzyl na nia nie pewnie nie mial pojecia czego moze tu szukac. Nie wiedzialam ze on mnie sledzi-zaczela sie tlumaczyc-nie wiedzialam ze jest, nie chcialam Cie skrzywdzic-obserwowala go i odsowala sie zkazdym jego krokiem Nic ci nie zrobie - zapewnial, patrzyl na nia swoimi czarnymi oczmi. Nie byly juz przekrwione - nie musisz mi sie tlumaczyc taki nas wampirzy los ze jestesmy lowcami i zwierzyna - zrobil ostatni krok i szedl ze schodow. Ale ja sie nie boje-mowila a serce bilo jej-skad sie tu wzieles? Zawsze przychodzilam tu z ojcem, a widze Cie pierwszy raz. Nie zagladalem tu od lat.. wiedzialem ze jako wampir nie zostane przyjety w domu i nie wracalem tu. bylem jedynym dzieckem rodzicow nie mieli komu przepisac domu i stal sie on zapomniany. To twoja posiadlosc?-patrzyla na niego jak na obrazek, niespuszczala z niego wzroku-moge tu troche zostac? Ucieklam z domu, nie chce zabijac tak jak moja rodzina- mieli dokladnie ten sam problem, nie chcieli byc mordercami. Jasne mozesz tu zostac ile chcesz - odpowiedzial z usmiechem - chce stworzyc tu dom dla potworow takich jak ja.. - ciezko bylo mu tak siebie nazywac - ktorzy nie godza sie ze swoja natura. Ty nie jestes potworem-przerwala mu-nawet siebie tak nie nazywaj. Potworami jest moja i twoja rodzina.-zaczela go pocieszac. Myslala o ojcu, zastanawiala sie gdzie on jest. Chciala zamieszkac z nim, przeciez nie mogla caly czas siedziec na glowie Luca. Usmiechna sie i stana naprzeciwko niej swiatlo z nie zamknietych drzwi padlo prosto na niego. Poczul ostry bol skory ktora czarniala pod wplywem slonecznych promieni. Dziewczyna szybko zamknela drzwi-przepraszam nie czuje przy tobie wampira i zapimnialam-mowila , bylo.jej glupio. Mogla go bardzo skrzywdzic-nic Ci nie jest?-spytala glupio. nie to.. to przejdzie zaraz jak juz zniklo slonce - powiedzial patszac na poparzona reke - zapropomowal bym ci picie lub jedzienie ale nie mam nic co moglo by ci smakowac - powiedzial smutny i usiadl na zakurzonch schodach a ona mogla mu sie wrescie lepiej przyjzeci. Nie badz smutny-usniechnela sie i przygladala mu sie bardziej niz zwykle, mogla dostrzec kazda ryse jego twarzy. Dotykala go po niej tak jak by chciala sie nauczyc go na pamiec, jakby mial zaraz zniknac na zawsze. Jego rysy twarzy byly delikatne ale meske, na brodzie pojawil sie jedodniowy ciemny zarost. Jego usta prosily sie o to by je calowac zsdzorny nosek opasowal do reszty... a oczy... piekne czarne i wciagajace niczym studnia bez dna. To wlasnie te jego oczy tak bardzo ja przyciagaly, gdy w nie spojrzala nie mogla spuscic z nich wzroku-dlaczego mi sie tak przygladasz?-spytal nagle a ona jakby nie miala jezyka stala i nic nie mowila. - przepraszam - wydusila w koncu - zamyslilam sie i tak wypadlo ze akurat patrzac na ciebie - klamala. Miala ochote sie na niego rzucic i to nie w celu wbicia mu kolka. Glupie mysli powendrowaly do tego co mial w spodniach 'opanuj sie dziewczyno' - zbesztala sie w myslach. Cos nie tak? Co sie dzieje?-chlopak dostrzegl, ze dziewczyna bije sie z myslami-chcesz porozmawiac? Ja naprawde ja nie jestem taki jak nas maluja, jestem zwyklym chlopakiem , nie pilem krwi od dawna i nie wypije jej chociaz mialo by mnie to zabic. wiesz.. - zamilkla nawet nie wiedziala jak ma na imie zreszta on tez nie znal jej - jestem Paula a ty? - zaczela nie pewnie. Zaczela rozmyslac byl blady, niemal ze przezroczysty to swiatczylo o tym ze nie klamal ze nie pil od dawna krwi. Cera wampira pijacego krew jest ceramiczna ale nie do tego stopnia. On sie zabijal bo nie chcial mordowac innych. Ja jestem Luc-odezwal sie nie smialo. Byl coraz glodniejszy. A jej krew coraz bardziej pachniala, ale wiedzial ze nie moze jej ugryzc, ze powinien jeszcze wytrzymac-powiesz ni co sie dzieje? Widze przeciez ze cos jest nie tak. Poprostu poklocilam sie z matka i bratem - usiadla obok niego co spotengowalo jeszcze bardziej jego pragnienie. Wlaczyl z wlana na tura i jak zawsze wygral. Bardzo jestes glodny?-spojrzala na niego, byla gotowa dac mu sie ugryzc. I tak nic jej tu nie trzymalo, matka uwazala ja za jakiegos odmienca, a brat nia pomiatal.-bo jesli chcesz mozesz mnie ugryzc-odgarnela wlosy nie ugryze cie - poderwal sie jak poparzony zamienil sie w niedoperza i podlecial pod sofit zlabal sie beliki i zawisna patrzyl na nia. Przepraszam nie chcialam cie zdenerwowac-bylo jej glupio, ale on musial zyc, przeciez mial swoje nowe plany do zrealizowania. Dziewczyna zakryla wlosami szyje i usiadla w kącie. nie urazilas mnie - rozlegl sie jego glos ale nietoperz nie otworzyl nawet ust. Nagle cos sie stalo, postac nietoperza i postac Lucka zaczal sie zmieniac jakby nagle popsula sie gralika spadl z chukiem na ziemie podniusl sie nie obolaly do pozycji siedzacej
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 08, 2013, 16:40:15 wysłana przez AniolekLuckiego »

Offline AniolekLuckiego

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 32
    • Zobacz profil
Odp: Tańec ze śmiercią
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 08, 2013, 16:36:21 »
Musisz cos zjesc!-krzyknela na niego-jestes juz bardzo slaby.-tlumaczyla mu , a on udawal ze jej nie slyszy. Mowil swoje, nie chcial zabijac, wolal umrzec. Nie chce pic krwi - spojrzal na swoje rece stawaly sie coraz bardziej starsze pomarszczone. Ugryz mnie-podeszla do niego i podstawila kark przed jego twarz-no gryz kurwa. Chociaz troche-krzyczala na niego, tak jakby byl dla niej kims bardzo waznym. patrzyl na nia pewnie, czul jak wysuwaja mu sie kly ugrys ja. Staral sie zadac jej jak najmniej bolu. Gdy glud minal, puscil jej szyje i schowal kly. Czul sie jak potwor byl potworem. Ona lezala na zakurzonej podlodze, a on nabieral znow sil ' jaka ona jest uparta'-pomyslal-'teraz ona umiera a ja zyje, po co?'-zadal sobie to pytanie i zaczal plakac, byl na siebie wsciekly. Przeciez tak bardzo nie chcial zabijac. Luc mial byc pierwszym wampirem Pauliny, a nie ona jego pierwsza zdobycza. Czul sie podle. Lucke usiadl na podlodze, plakal chcial umrzec. Umial zapanowac nad glodem gdy byl trzydziesto minutowym wampirem, a nie umial majac trzysta lat. Drzwi otorzyly sie. Podnisl glowe by zobaczyc kto to. To byl Eryk, nekromanta ktory go przemienil. Wampir patrzyl na niego zaskoczony.. Oderwal sie od rany mezczyzny gdy poczul ze glod mina mezczyzna usmiechna sie do niego - juz masz kontrole nad glodem choc jestes wampirem pol godziny - oznajmil i wstal pokarze ci jak zyc.        Luc wyrwal sie z rak wspomnieni i spojrzal na posiadlosc to doskonale miejsce na storzenie klanu dla roznych rodziajow nieumarlych. Bedzie mogl wprowadzic wlasne zasady nie bedzie musial bac sie ze znow zostanie odtracony spowodu nie checi do zabijania. Wstal i podarzyl do domu mial plan i chcial go ziscic. Jednak zanim zabral sie za realizowanie go, postanowil ze wezmie aie jednak za odnowe dworku, 'powinienem tu obkosic ta trawe, gdzies powinna byc kosiarka'-pomyslal. Zastanawialo go dlaczego przez 300 lat nikt nie zmieszkal w domu. W ogrodzie zadomowily sie zajace i sarny z pobliskiego lasu, znalazly slabsza czesc ogrodzenia ktora po dosyc krotkim czasie zmienila sie w przejscie dla zwierzat. Czuly sie bezpiecznie. Rozejzal sie-bedzie trzeba je gdzies przeniesc, to ich dom-mowil sam do siebie. Wzial sie zaraz do pracy wyciagna ze starej komurki kosiarke, przyokazji znalaz kilka desek, gwozdzie mlotek m i stog siana. Zbil pasieke dla saren a dla zajecy domek w ktorym beda mialy salate i marchewki. Postawil je tak gdzie trawa najbardziej byla wygnieciona. Wykosil trawnik, wyczyscil fontanne i wypieli klomby. Postanowil jeszcze odmalowac dom ale zblizal sie dzien i musial sie ukryc. 'Powinienem wymyslic cos zebym mogl pracowac w dzien'-pomyslal i schowal sie w domu, zaslonil szczelnie wszystkie okna. Byl zmeczony, chcial sie polozyc, ale jego stare lozko bylo cale zakurzone. Zmienil sie w nietoperza i poszybowal wysoko, zaczepil sie za belke podtrzymujaca sufit Paula wrocila do domu cala droge kucila sie z bratem. Nie rozumial czemu nie zabila wampira.  - Bo on nie jest zly - powturzyla poraz setny. Kazdy wampir jest zly, nawet ten-mowil wsciekly, kazdy w ich rodzinie potrafil zabic wampira, a ona nie-chcial poprostu uspic twoja czujnosc zeby moc wyssac z ciebie cala krew. Myslisz ze dlaczego tak zniknal?-przekonywal siostre. Moze Krystian mal racje moze ten przystoiny krwio pijca tez byl morderczym potworem ale on chcial na poczatku zeby go zabila, powiedzial jej ze jest piekna - ten nie. Byl szczery i mi zaufal tak jak chcialam ty go sploszyles. Tak zwalaj wine na mnie , zeby rodzice nie byli na ciebie zli. Po za tym skad mozesz wiedziec. To twoj pierwszy wampir-mowil udajac lepszego i bardziej doswiadczinego lowce. o co wy znow sie klocicie - zapytala matka dziewczyny wychodzac z lazienki miala rece we krwi znow zabila wampira. No bo te dziecko mialo okazje do zabicia wampira-zaczal mowic brat Pauli-a oczywiscie tego nie wyjorzystala , no i zwala teraz wine na mnie! Mowi ze go sploszylem ten wampir blagal mnie o to zebym go zabila - krzyczala - w jego oczach malowal sie smutek! Wy ich traktujecie jak zwierzyne bez uczuc! - patrzyla wsciekla na matke i brata. Bo oni nie maja uczuc!-matka podniosla na nia glos, moze nie chcacy, a moze specjalnie-dlaczego ty nie mozesz byc taka jak my? Wszyscy zabijemy ty bestie , a ty sie litujesz. W kogo ty poszlas dziecko? Moze poszlam w ojca ktory uciekl od ciebie a teraz jest mezem liszy i sa szczesliwi maja dzieci! - krzyczala z lzami w oczach - nie zamierzam zabijac jak wy! - wybiegla z domu i ruszyla w miejsce w ktore chodzila z ojcem, byl to stary zapomniany dom, stal majestatycznie na skraju lasu. Gdy dochodzila juz do tego miejsca, zauwazyla ze okna sa zasloniete, trawnik skoszony, i zrobiona zostala pasieka i.miejsce dla zajecy. 'co tu sie dzieje? Ktos w koncu zajal sie tym domem?-mowila do siebie w myslach. Pociagnela za klamke drzwi skrzypnely a ona weszla do srodka-jest tu ktos? Luc ulyszal czyjes kroki nastawil swoje nietopierze uszy i nasuchiwal - hallo? - uslyszal a jego wampirze serce stanelo to ta pogromczyni! Puscil belke i poszybowal w dol. Przyjal swoja prawdziwa postac i wyszedl z sypialni stana przy balustradzie na kladce schodowej i spojrzal w dol. Tak to byla ona! Piekna jak aniol - tak jestem - odpowiedzial na jej pytanie. To ty?-spojrzala w strone z ktorej wydobywal sie glos-ty jestes tym wampirem ktorego poznalam dzis?-mowila i podchodzila blizej. Tak ja nim jestem - ruszyl do schodow, patrzyl na nia nie pewnie nie mial pojecia czego moze tu szukac. Nie wiedzialam ze on mnie sledzi-zaczela sie tlumaczyc-nie wiedzialam ze jest, nie chcialam Cie skrzywdzic-obserwowala go i odsowala sie zkazdym jego krokiem Nic ci nie zrobie - zapewnial, patrzyl na nia swoimi czarnymi oczmi. Nie byly juz przekrwione - nie musisz mi sie tlumaczyc taki nas wampirzy los ze jestesmy lowcami i zwierzyna - zrobil ostatni krok i szedl ze schodow. Ale ja sie nie boje-mowila a serce bilo jej-skad sie tu wzieles? Zawsze przychodzilam tu z ojcem, Nie zagladalem tu od lat.. wiedzialem ze jako wampir nie zostane przyjety w domu i nie wracalem tu. bylem jedynym dzieckem rodzicow nie mieli komu przepisac domu i stal sie on zapomniany. To twoja posiadlosc?-patrzyla na niego jak na obrazek, niespuszczala z niego wzroku-moge tu troche zostac? Ucieklam z domu, nie chce zabijac tak jak moja rodzina- mieli dokladnie ten sam problem, nie chcieli byc mordercami. Jasne mozesz tu zostac ile chcesz - odpowiedzial z usmiechem - chce stworzyc tu dom dla potworow takich jak ja.. - ciezko bylo mu tak siebie nazywac - ktorzy nie godza sie ze swoja natura. Ty nie jestes potworem-przerwala mu-nawet siebie tak nie nazywaj. Potworami jest moja i twoja rodzina.-zaczela go pocieszac. Myslala o ojcu, zastanawiala sie gdzie on jest. Chciala zamieszkac z nim, Usmiechna sie i stana naprzeciwko niej swiatlo z nie zamknietych drzwi padlo prosto na niego. Poczul ostry bol skory ktora czarniala pod wplywem slonecznych promieni. Dziewczyna szybko zamknela drzwi-przepraszam nie czuje przy tobie wampira i zapimnialam-mowila , bylo.jej glupio. Mogla go bardzo skrzywdzic-nic Ci nie jest?-spytala glupio. nie to.. to przejdzie zaraz jak juz zniklo slonce - powiedzial patszac na poparzona reke - zapropomowal bym ci picie lub jedzienie ale nie mam nic co moglo by ci smakowac - powiedzial smutny i usiadl na zakurzonch schodach a ona mogla mu sie wrescie lepiej przyjzeci. przeciez nie mogla caly czas siedziec na glowie Luca.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 08, 2013, 16:40:35 wysłana przez AniolekLuckiego »

 

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
loudness virtualdog norwegland off-road4x4wiki mafia